Tyberiada przywitała nas piękną, trochę wietrzną pogodą. W końcu mogliśmy powygrzewać się na słońcu- tak nam tego brakowało w Emaus (tak, tak wiemy, że wszyscy, którzy są teraz w Polsce marzą o 17 stopniach C ale nam naprawdę było zimno). Miasto można porównać do naszego Mielna- masa knajp, dyskotek, promenad i hoteli. Było po, i przed następny sezonem, więc miasto spało. Niektóre miejsca jednak nie wyglądały na opustoszałe z powodu przedsezonowego oczekiwania. W mieście straszą trzy ogromne, zrujnowane hotele, co ciekawe, z pięknym widokiem na morze galilejskie. To naprawdę niesamowity i przerażający widok. Znaleźliśmy kawałek kamienistego, wolnego od prywaty, wybrzeża i posiedzieliśmy trochę zastanawiając się nad losami kilku rybaków i jednego nauczyciela sprzed dwóch tysięcy lat.
Następnie pojechaliśmy do Nazaretu gdzie spędziliśmy dwa kolejne dni. Mieszkaliśmy w nadspodziewanie przyjemnym i tanim miejscu. Wyprawa na górę Tabor skończyła się zabłądzeniem i rezygnacją- dzięki temu mieliśmy więcej czasu na modlitwę w bazylice Zwiastowania, zwiedzanie miasta i odpoczynek od naszej wspólnoty. Prawdę mówiąc to przydałby się przynajmniej tydzień żeby odpocząć. Nazaret nie zachwyca- Jezus go nie lubił- my też nie. Obiecaliśmy sobie, że po nowym roku Galilea powróci w kolejnej odsłonie. Kilka zdjęć poniżej:
Jezioro Galilejskie
I dwa zdjęcia tubylców
Widok na Nazaret
W bazylice Zwiastowania i w jej otoczeniu znajdują się przedstawienia Matki Bożej z różnych krajów:
Nasza, Jasnogóraska
Chińska
Tajska
No i... niemiecka
widok na nas i bazylikę
Marta łapie błogosławieństwo
i wącha kwiatki
"(...)tylko choinka jakaś, taka"
różne przedstawienia NMP w krużgankach Bazyliki
Nasze lokum na zewnątrz...
...i wewnątrz
mieszkaliśmy u Sióstr Nazaretanek na przeciwko Bazyliki
Cukiernia z bardziej swojsko wyglądającymi słodyczami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz