środa, 25 grudnia 2013

Wiadomo...




"Oaza Pokoju" i "Wizja Nadzieii"

W Sobotę pojechaliśmy z resztą wspólnoty do nieodległej wioski. Jest to niezwykła wieś. Żyją tam razem Żydzi i Arabowie; wyznawcy trzech religii: islamu, judaizmu i chrześcijaństwa. Celem utworzenia tego miejsca było zażegnanie konfliktu izraelsko- arabskiego, którego podłożem jest religia.   Więcej  o tym miejscu i ideii tu i tu. Zostaliśmy zaproszeni na "imprezę gwiazdkową". Był poczęstunek, przemówienia, śpiewy, koncert a nawet tańce.

Był z nami, poznany dzień wcześniej Matthias, który jest założycielem organizacji dobroczynnej Vision Hope International. Pomagają w miejscach, gdzie ludzie cierpią największą biedę i gdzie brakuje nadziei: Afganistanie, Jemenie i Syrii. W najbliższym czasie planują rozpocząć działalność w Sudanie i Somalii. Matthias zaproponował nam żebyśmy pojechali z nim do Jordanii pomóc w dystrybucji odzieży dla Syryjskich uchodźców- zgodziliśmy się, w piątek(27.12) wyjeżdżamy. Co prawda jedziemy tylko na tydzień ale i tak się cieszymy.

A! No i żeby nie było, że Izrael jest taki zły: opieka medyczna dla uchodźców i pomoc materialna.

Betlejem.

Skoro Betlejem to najpierw życzenia:

Błogosławieństwa Bożego i opieki Matki Bożej (nie tylko na ten szczególny czas), wzrastania w każdym z was Wiary, Nadziei i Miłości, pogody ducha, wszelkiej pomyślności a przede wszystkim RADOŚCI z tego, że w Betlejem narodził się Bóg- człowiek!

Aż wstyd napisać, że na Mszę w Betlejem zaspaliśmy.  Dobrze, że mogliśmy być na niej 2 lata temu, przynajmniej nie jest nam aż tak żal. Wszystkie przygotowania przedświąteczne ale i samo nagromadzenie celebracji liturgicznej nas trochę wymęczyło. Do tego wczoraj przyjechała do nas grupa studentów z Denver, i choć fajnie jest poznawać nowych ludzi, to jednak trzeba przyznać, że czasem i to trochę męczy. Więc tyle tytułem naszego usprawiedliwienia. Dzisiejszy dzień jest bardziej luźny- Msza, aperitif, obiad, i czas na to, żeby na chwilę odetchnąć.

Za to do Betlejem wybraliśmy się w zeszły czwartek. To był długi dzień, bo zaczął się ok. 10 w Betlejem a zakończył około 22 godziny w Jerozolimie. Zaczęliśmy od najważniejszego, czyli Groty Narodzenia Pańskiego. Razem z procesją franciszkańską mogliśmy wejść do niej bez kolejek i zając się modlitwą- przygotowaniem do dzisiejszego święta. Później zobaczyliśmy jak się mają prace renowacyjne w Bazylice ( całe szczęście, że się w ogóle zaczęły, bo dach już strasznie przeciekał). Dalej poszliśmy do Groty mlecznej, a dalej to już na bardziej przyziemne przyjemności. Przewodnik Lonely Planet, chyba najbardziej kultowy z przewodników, zaprowadził nas w podziemia arabskiej knajpy. Było fajnie, smacznie i w miarę tanio. Tam dowiedzieliśmy się gdzie jest najlepsza fajka wodna w mieście. Musieliśmy przejść kawałek drogi, ale było warto. Znowu znaleźliśmy się w miejscu bardziej dla lokalsów. A fajka była naprawdę bardzo dobra ( o wiele, wiele lepsza niż te proponowane przy samym Placu Żłóbka- bez porównania!). Dalej, na 18, zjechaliśmy do Jerozolimy na wykład Księdza Wróbla (sprawdźcie sobie publikację dostępną w tym linku) o Antyewangelii zawartej w nauczaniu rabinów w kontekście polemiki Kościoła i Synagogi. Wykład był naprawdę interesujący, może nawet pokusimy się jakoś niedługo o jego streszczenie. Sam Ksiądz okazał się miłym człowiekiem, a co ważne- bardzo wyważonym i opanowanym. Temat jego prelekcji był nieco kontrowersyjny, i to wcale nie tylko dla przedstawicieli judaizmu, którzy znaleźli się na sali. Ale ze wszystkich pytań wybrnął naprawdę dobrze, nie wpadając w żadne skrajności. A później...jechaliśmy jeszcze na koncert muzyki klezmerskiej (http://www.bac.org.il/event/msaa-bzmn-al-mvsykt-hanshmha-haashknzyt). Brzmiało starą Polską. Krakowski Kazimierz jeszcze czasami troszkę tak brzmi. Muzycy zrobili bardzo fajną rzecz- na postawie starych nagrań, a właściwie samych fragmentów, odtwarzali cały utwór zachowując jego oryginalne brzmienie. Niestety, nie mogę ich nigdzie znaleźć na youtubie. Później...zmordowani wróciliśmy do domu. Jak na jeden dzień to i tak dużo.


P.S. Zdjęcia dojdą później. 




sobota, 21 grudnia 2013

Urodziny Wspólnoty

Wspólnota Błogosławieństw obchodziła w tym roku 40 lecie powstania a w Emaus świętowaliśmy też z powodu 20 lat obecności w tym miejscu. W Izraelu byli już wcześniej bo od 1975 roku i co ciekawe już wtedy ich dom nazywał się Emaus. Co kilka lat zmieniali miejsce aż w końcu trafili tutaj, do prawdziwego Emaus (Nikopolis) potwierdzonego objawieniami bł. Miriam od Jezusa Ukrzyżowanego. Teren należy do Karmelitanek z Betlejem natomiast sam dom do Ojców Bet Haram. Trochę to komplikuje kwestie umów najmu i co kilka lat trzeba renegocjować warunki.

Obie rocznice obchodziliśmy w zeszłą niedzielę(15 XII). Zaproszonych było 200 gości ale z powodu śniegu Jerozolima została odcięta i znaczna część nie dotarła.

Patriarcha Jerozolimy abp. Fuad Twal przewodniczył mszy, był też biskup Nazaretu i nasz znajomy salezjanin o.Wiesław

Ojciec Franz z, jak to mawia, "Prezydentem Wspólnoty" siostrą Anne Katherine'ą


Fiodor i Olga przekazali Wspólnocie namalowaną przez Olgę ikonę bł. Miraim




Niby zwykłe bajgle...


 a jednak:

 

Po lewej mój
 (i połowy Jerozolimy) dentysta dr. Ninos, sprawdzający smak każdego ciasteczka
Po prawej 
rabin Aaron, przyjaciel Wspólnoty słuchający wraz z Patriarchą śpiewu 
sędziwego włoskiego salezjanina z BetJemal

 

Efekt pracy siostry Agnes, która pierwszy raz w życiu robiła tort

To co było  najciekawsze w tej uroczystości, jest jednocześnie najbardziej charakterystyczną cechą tego domu i całej wspólnoty, mianowicie otwartość na różnorodność i radość z niej. Świętowali z nami Ojcowie Trapiści, protestancka wspólnota Jesus Bruderschaft, Salezjanie, Dominikanie, Biskupi i Rabini, Ambasadorzy Francji, Belgii i Wybrzeża Kości Słoniowej, Wspólnota z Kibucu Gezer oraz z Synagogi w Tel Awiwie. 

więcej o: Wspólnocie Błogosławieństw, Emaus, naszej uroczystości i bł. Miriam od Jezusa Ukrzyżowanego tu i film.

środa, 18 grudnia 2013

Początek.

Początki, jak wiadomo, bywają trudne. Także te związane z pisaniem bloga i publikowaniem czegokolwiek. Ten post powinien zostać zamieszczony w zeszły piątek...a tu już nas goni kolejny. No nic, mam nadzieję, że mimo tego opóźnienia będzie się Wam dobrze czytało. Jutro znowu ruszamy- Betlejem i Jerozolima, a w tej drugiej- wieczorny wykład profesora z KUL-u na Ecole Biblique (http://www.ebaf.info/) i koncert muzyki klezmerskiej. Damy znać, jak było!
...

Minął wczoraj tydzień odkąd wylądowaliśmy na lotnisku w Tel Awiwie. Niestety, przywitała nas lekka mżawka a nie wyczekiwane słońce. Temperatura jednak była wyższa niż ta, którą żegnaliśmy w Polsce więc to nam poprawiło humory. Wszystkie kontrole na lotnisku przeszliśmy bez problemu. Filip co prawda został zaczepiony i odpytany z celu wizyty jeszcze zanim doszliśmy do odprawy paszportowej, ale to chyba tylko przez swój "podejrzany" wygląd. Dalej szukaliśmy jakiegoś dojazdu do Emaus. Chcąc przyoszczędzić zdecydowaliśmy się na szirut- zbiorową taksówkę. Nie był to jednak dobry wybór, bo w środku pojazdu czekaliśmy z 10-15 minut na kolejnych pasażerów (szirut odjeżdża, kiedy jest komplet). Nie bardzo nam to czekanie pasowało i wśród oburzonych krzyków arabskiego kierowcy dosłownie uciekliśmy do taksówki, już takiej normalnej, dzięki której 20 minut później witaliśmy się ze Wspólnotą.

Początki nie były łatwe, jakoś dziwnie nam było wejść w rytm codziennej pracy, modlitw, czasu wolnego. Czuliśmy się u siebie, ale też jakoś tak nieswojo. Teraz już nam przeszło i wiemy, że za te parę miesięcy będzie nam znowu ciężko wyjeżdżać.

Z wydarzeń z Emaus trafiliśmy na gorący okres przygotowań do świętowania w nadchodzącą niedzielę 20-lecia Wspólnoty właśnie w Emaus Nikopolis i jednocześnie 40-lecia Wspólnoty jako takiej. Dodatkowo przeszliśmy już w zeszłą sobotę najazd dzieciaków z katechizacji. Na nowo przydzielono nam role dekoratora i kostiumografa. Poznaliśmy też nowego ojca i siostry. Ojciec- Etienne, zwany potocznie Szczepanem- był nam już znany z widzenia, jednak dopiero teraz mogliśmy z nim porozmawiać. Przyjechał robić doktorat w Jerozolimie- razem z zespołem dominikanów chcą dokonać nowego tłumaczenia Biblii Jerozolimskiej. Nie wiem, czy na kimś zrobi wrażenie, że zna 10 języków, w tym suahili. Na nas zrobiło. Z resztą ojciec zna nawet syraicki (inaczej chyba syryjski po prostu), który jest dialektem języka aramejskiego. Filip dostał od niego jakąś potężną bazę danych z teologii- ja aż boję się do tego zajrzeć.

Mieliśmy też czas na przywitanie się z utęsknioną Jerozolimą. Przeszliśmy stałą trasę od głównego dworca autobusowego do Nowej Bramy, a z niej uliczkami do Bramy Jafskiej i dalej sukiem do Bazyliki Bożego Grobu. Na Golgocie nie było prawie nikogo, więc mogliśmy nacieszyć się do woli. Trochę gorzej było przy samym Grobie Pańskim, ale przecież mamy czas. Schodziliśmy też, korzystając z pięknej pogody, trochę żydowskiej dzielnicy, dotarliśmy w końcu do Cardo- pozostałości głównej ulicy Jerozolimy z czasów rzymskich, która nazywana była Aelia Capitolina- do którego jakoś nigdy wcześniej dziwnie nie zaszliśmy.
Zwróciliśmy też uwagę na to, jak stolica przygotowuje się do Świąt Bożonarodzeniowych. Oczywiście, Żydzi mają Chanukę, która z resztą się niedawno skończyła. Nie oznacza to jednak, że "magia" Świąt nie dociera w te zakamarki. Znaleźliśmy i choinkę, i plastikowe małe Jezuski, i świętego od prezentów. Nowością też był nowo otwarty fitness na suku. Cudawianki.

Za to od wczoraj w Jerozolimie śnieg! Zasypana także autostrada i wszystkie drogi wjazdowe a szkoły i urzędy zostały pozamykane. Główny rabinat Izraela ogłosił, że Żydzi mogą już przestać modlić się o deszcz dla kraju. Wydaje się, że wszyscy z jednej strony byli przygotowani na takie zawirowania pogody, bo choć są one pewnym ewenementem to jednak zdarzały się w przeszłości i były także na teraz przewidywane. Ale patrząc na skutki tego opadu śniegu można stwierdzić, że nie tylko w Polsce zima (za każdym razem) zaskakuje drogowców. 





Cardo- wyobrażenie i pozostałości.


Współczesna linia Cardo.


Chanukije.


A to wszystko w dzielnicy żydowskiej.




Krętymi uliczkami dojść można do Bożego Grobu, a tam- kolejnymi krętymi schodami- do Golgoty.

 

Tuż za Bazyliką zaczyna się jarmarczny klimat.






Choinka wyrosła przy Nowej Bramie.


A to już mieszkańcy okolicy Bramy Damasceńskiej.


(pani na drugim planie)


I szybki rzut oka na Górę Oliwną.




niedziela, 1 grudnia 2013

pakowanie...

To niełatwe zadanie spakować się na więcej niż dwa tygodnie, tym bardziej, że nie bierze się wygodnej i pakownej walizki a dwa plecaki i torbę. Jakby to wszystko... ?

a tak: