"Dead Sea Tour" rozpoczęliśmy od Ein Gedi. Chociaż właściwie już od samego wyjazdu z Jerozolimy i pokonywaniu Pustyni Judzkiej. Jej widoki robią niezmiennie niesamowite wrażenie i wprowadzają w taki nastrój, że jeszcze bardziej czeka się na to, co jest celem podróży. Oazę na pustyni- Ein Gedi- poznaliśmy już podczas ostatniego wyjazdu, jednak wtedy przeszliśmy tylko część jednego ze szlaków. Tym razem mogliśmy spędzić tam więcej czasu, wejść jeszcze wyżej i cieszyć się jeszcze bardziej urokami przyrody.
Piękno Ein Gadi wspomniane zostało już w Pieśni nad Pieśniami (Pnp 1,14) i w Księdze Syracha (Syr 24, 14), głównie opiewano urodzajność tego terenu (rosnące daktylowce i krzewy winne). Przyroda oczywiście nadal zachwyca przedziwnym połączeniem krajobrazu pustynnego i gąszczów zieleni. I widokiem na Morze Martwe i przeciwległe góry Jordanii. Tym chyba nawet najbardziej.
Bardziej popularne punkty w parku to Jaskinia Dawida i Wodospad Dawida, z którymi wiąże się biblijna historia, jednocześnie związana też- a jakby inaczej- z samym królem Dawidem (1 Sm 24, 1-23). Opowieść ta, jak donosi nasz niezastąpiony przewodnik O'Connora, świadczy o tym, że w czasach króla Dawida okolica ta nie była zamieszkana i dopiero w II wieku przed Chrystusem nastąpił rozwój osady a później całkiem sporego miasta. Do czasu 70 roku po Chrystusie, kiedy ludność została niemal doszczętnie wymordowana podczas powstania żydowskiego. Tyle historia.
Z innych ciekawostek: przy wybraniu czarnego szlaku mija się świątynię chalkolityczną (tzn. jej pozostałości), młyn wodny, forty i synagogę. Jednak najbardziej zajmująca jest i tak przyroda i świadomość przemierzania "niedostępnych miejsc Engaddi"- prawie zupełnie takich, jak za czasów Dawida.
Spędziliśmy też chwilę nad samym morzem, tyle że wiatr tak dawał się we znaki (mimo 25 st. C), że ruszyliśmy dalej- do Jerycha.
Tam najwięcej czasu spędziliśmy w...restauracji, z pysznym jedzeniem, widokiem na pustynię i bardzo ładny meczet oraz miłą atmosferą. Aż nam szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęcia zastawionego stołu. Byliśmy też pod "sławną" sykomorą, szukaliśmy ruin pałacu Heroda (został przez lokalsów totalnie zniszczony- ruiny zostały przez nich przysypane ziemią!), oglądaliśmy (niestety tym razem z dołu) Górę Kuszenia, byliśmy też nad źródłem Elizeusza. Tutaj znowu warto sięgnąć do Biblii i otworzyć na Drugiej Księdze Królewskiej (2 Krl 2, 19-22). Elizeusz oczyścił źródło- "niezdrową wodę"- i ta historia jest na tyle ważna, że do dzisiaj uważa się je za "święte". Jest też ważne dla miasta z bardziej praktycznego powodu. Kolejne ciekawostki- Jerycho jest jednym z najniżej położonych miast na Ziemi (258m. poniżej poziomu morza) i ... najstarszym!
Droga powrotna to same punkty widokowe. Na pustyni- Mitzpe Jericho- widok na Jerozolimę, Jerycho i klasztor św. Jerzego Koziby, w Jerozolimie- Góra Skopus i Oliwna.
Przepiękny dzień.
No to zaczynamy! Ein Gedi wita.
(w tle Morze Martwe)
Wodospad Dawida.
Ale idziemy wyżej.
( w tle także zarys gór Jordanii)
Uprawy.
I zbiegamy na dół, tzw. "kozica stajl".
I jesteśmy coraz bliżej Morza.
Synagoga i jej mozaiki.
Morze Martwe.
Jerycho i źródło Elizeusza " od środka".
Młoda Para z Erytrei.
"Ej, ty tam!".
Kobieta obmywała swoją twarz i twarz dziecka wodą ze źródła. Warto też zwrócić uwagę na estetykę ubioru gości weselnych ;)
Źródło "na zewnątrz".
Widok na Górę Kuszenia i klasztor.
I tak zbliżał się zachód słońca.
Wejście na pustynię i widok na klasztor św. Jerzego Koziby, Jerozolimę, Jerycho i część Wadi Qelt.
Jerozolima widziana z Góry Skopus.
A tu już trochę bardziej wyraźnie, z Góry Oliwnej.