niedziela, 9 lutego 2014

"Dead Sea Tour"

"Dead Sea Tour" rozpoczęliśmy od Ein Gedi. Chociaż właściwie już od samego wyjazdu z Jerozolimy i pokonywaniu Pustyni Judzkiej. Jej widoki robią niezmiennie niesamowite wrażenie i wprowadzają w taki nastrój, że jeszcze bardziej czeka się na to, co jest celem podróży. Oazę na pustyni- Ein Gedi- poznaliśmy już podczas ostatniego wyjazdu, jednak wtedy przeszliśmy tylko część jednego ze szlaków. Tym razem mogliśmy spędzić tam więcej czasu, wejść jeszcze wyżej i cieszyć się jeszcze bardziej urokami przyrody.
Piękno Ein Gadi wspomniane zostało już w Pieśni nad Pieśniami (Pnp 1,14) i w Księdze Syracha (Syr 24, 14), głównie opiewano urodzajność tego terenu (rosnące daktylowce i krzewy winne). Przyroda oczywiście nadal zachwyca przedziwnym połączeniem krajobrazu pustynnego i gąszczów zieleni. I widokiem na Morze Martwe i przeciwległe góry Jordanii. Tym chyba nawet najbardziej. 
Bardziej popularne punkty w parku to Jaskinia Dawida i Wodospad Dawida, z którymi wiąże się biblijna historia, jednocześnie związana też- a jakby inaczej- z samym królem Dawidem (1 Sm 24, 1-23). Opowieść ta, jak donosi nasz niezastąpiony przewodnik O'Connora, świadczy o tym, że w czasach króla Dawida okolica ta nie była zamieszkana i dopiero w II wieku przed Chrystusem nastąpił rozwój osady a później całkiem sporego miasta. Do czasu 70 roku po Chrystusie, kiedy ludność została niemal doszczętnie wymordowana podczas powstania żydowskiego. Tyle historia.
Z innych ciekawostek: przy wybraniu czarnego szlaku mija się świątynię chalkolityczną (tzn. jej pozostałości), młyn wodny, forty i synagogę. Jednak najbardziej zajmująca jest i tak przyroda i świadomość przemierzania "niedostępnych miejsc Engaddi"- prawie zupełnie takich, jak za czasów  Dawida.
Spędziliśmy też chwilę nad samym morzem, tyle że wiatr tak dawał się we znaki (mimo 25 st. C), że ruszyliśmy dalej- do Jerycha.
Tam najwięcej czasu spędziliśmy w...restauracji, z pysznym jedzeniem, widokiem na pustynię i bardzo ładny meczet oraz miłą atmosferą. Aż nam szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęcia zastawionego stołu. Byliśmy też pod "sławną" sykomorą, szukaliśmy ruin pałacu Heroda (został przez lokalsów totalnie zniszczony- ruiny zostały przez nich przysypane ziemią!), oglądaliśmy (niestety tym razem z dołu) Górę Kuszenia,  byliśmy też nad źródłem Elizeusza. Tutaj znowu warto sięgnąć do Biblii i otworzyć na Drugiej Księdze Królewskiej (2 Krl 2, 19-22). Elizeusz oczyścił źródło- "niezdrową wodę"- i ta historia jest na tyle ważna, że do dzisiaj uważa się je za "święte". Jest też ważne dla miasta z bardziej praktycznego powodu. Kolejne ciekawostki- Jerycho jest  jednym z najniżej położonych miast na Ziemi (258m. poniżej poziomu morza) i ... najstarszym!
Droga powrotna to same punkty widokowe. Na pustyni- Mitzpe Jericho- widok na Jerozolimę, Jerycho i klasztor św. Jerzego Koziby, w Jerozolimie- Góra Skopus i Oliwna. 
Przepiękny dzień.


No to zaczynamy! Ein Gedi wita.




(w tle Morze Martwe)







Wodospad Dawida.



Ale idziemy wyżej.





( w tle także zarys gór Jordanii)



Uprawy.














I zbiegamy na dół, tzw. "kozica stajl".


I jesteśmy coraz bliżej Morza.







Synagoga i jej mozaiki.






Morze Martwe.




Jerycho i źródło Elizeusza " od środka".



 Młoda Para z Erytrei.




"Ej, ty tam!".



Kobieta obmywała swoją twarz i twarz dziecka wodą ze źródła. Warto też zwrócić uwagę na estetykę ubioru gości weselnych ;)



Źródło "na zewnątrz".



Widok na Górę Kuszenia i klasztor.





I tak zbliżał się zachód słońca.




Wejście na pustynię i widok na klasztor św. Jerzego Koziby, Jerozolimę, Jerycho i część Wadi Qelt.






Jerozolima widziana z Góry Skopus.





A tu już trochę bardziej wyraźnie, z Góry Oliwnej.



Grób w ogrodzie

Ten tydzień zakończył się miłą niespodzianką. Nie dość że w piątek mieliśmy wolne i pojechaliśmy do Jerozolimy to jeszcze w sobotę byliśmy nad Morzem Martwym.

W piątek stwierdziliśmy, że musimy w końcu pójść do często mijanego (i omijanego) "grobu w ogrodzie". Ogród uznawany jest przez niektórych za własność Józefa z Arymateii a grób w nim wykuty za miejsce pochówku Jezusa. Ponad tym miejscem znajduje się wzgórze, które miało by być Golgotą. Ta lokalizacja kalwarii była pomysłem gen. Charlesa Gordona, który w tym wzgórzu dostrzegł kształt ludzkiej czaszki oraz z przesadnym mistycyzmem interpretował Pismo Święte. Grób ten jednak pochodzi z IX- VII wieku przed Chrystusem a w czasach bizantyjskich chrześcijanie chowali tu zmarłych, co świadczy, że nie uznawali tego miejsca za Grób Pana. Warto to miejsce odwiedzić przynajmniej z jednego powodu: jest to naprawdę ładny ogród, w którym można odpocząć i spokojnie się pomodlić. Co więcej obsługa jest bardzo miła i pomocna a wejście bezpłatne.

(zdjęcia są w bardzo kiepskiej rozdzielczości ale mamy nadzieję jeszcze tam pójść)

Przed zaangażowaniem się Kościoła Anglikańskigo w identyfikację tego miejsca,
 nazywano je "The Gordon's Tomb" czyli "Grób Gordona".


Widok kamieniołomu, który skłonił gen. Gordona do utożsamienia tego miejsca z Kalwarią.



Wejście do grobu.







Późnej poszliśmy na Górę Oliwną gdzie spędziliśmy około godziny, następnie przeszliśmy doliną Cedronu do Siloe i na Syjon. 

tzw. grób Absaloma z drugiej połowy I w przed Chr.
w dolinie Cedronu (w tle Kościół Agonii w Getsemani)

tzw. grób Zachariasza z II w przed Chrystusem




Chcieliśmy jeszcze zobaczyć dwa miejsca w dzielnicy ormiańskiej: Klasztor Oliwek
 ( z wbudowanym  kamieniem- jednym z tych, które będą wołać jeśli uczniowie Jezusa zamilkną- Łk 19, 40) oraz Kaplicę św. Marka (z obrazem Madonny z dzieciątkiem, którego autorem miał być według legendy św. Łukasz), ale już nie zdążyliśmy bo musieliśmy wracać.