niedziela, 29 stycznia 2012

U Etiopczyków

W piątek, 27 stycznia, byłam na Modlitwie o jedność Chrześcijan w kościele etiopskim. Strasznie padało tego dnia, ale to nie zniechęciło mnie, żeby przyjrzeć się nietypowej dla mnie liturgii. Pierwszym zaskoczeniem po przekroczeniu progu kościoła był rząd butów i gruby dywan na całej podłodze. Jak się okazało, trzeba było paradować w skarpetkach :) Kościół etiopski jest prawosławny, ale- oprócz podobnego wystroju wnętrz i nieco podobnych strojów księży- nie mogłam się doszukać podobieństw. Ale to pewnie tylko tak na pierwszy rzut oka :) Aha- i mimo deszczu, tłumu ludzi i braku dobrego miejsca w kościele (prawie nic nie widziałam:P) warto było!


piątek, 27 stycznia 2012

Ekumeniczny syrop cytrynowy

W Polsce już się skończył a w Izraelu będzie trwał do niedzieli(29.01) tydzień modlitwy o jedność Chrześcijan. W Jerozolimie chyba najlepiej na świecie widać różnorodność Chrześcijaństwa. Codziennie, przez osiem dni, odbywają się spotkania modlitewne przygotowywane przez różne wyznania i obrządki (teksty jak wiadomo przygotowywali w tym roku Polacy). Dotychczas braliśmy udział w dwóch nabożeństwach. W poniedziałek byliśmy w Ormiańskiej Katedrze świętego Jakuba w starej Jerozolimie. Miejsce przepiękne. Dodatkowego klimatu dodawały ciemności panujące w środku, rozpraszane nieznacznie przez lampki oliwne. Jak się później okazało zaciemnienie nie ma specjalnego, symbolicznego znaczenia- to  jedynie tradycja, zresztą bardzo niewygodna i uciążliwa (wg relacji siostry, która rozmawiała z ormiańskim duchownym). Co nas naprawdę zachwyciło to tradycyjny śpiew liturgiczny. Nasze drugie spotkanie ekumeniczne, zorganizowane przez Benedyktynów z Bazyliki Zaśnięcia NMP, odbyło się w wieczerniku. Jak powiedział prowadzący szczególnie w tym miejscu możemy nie tyle prosić o jedność ale ją na nowo odkryć. 




      Pomiędzy tym dniami modlitwy odbyliśmy praktyczny kurs ekumenizmu. Pracowaliśmy z osobami innego wyznania przy produkcji syropu cytrynowego. Niemiecka, Luterańska wspólnota z sąsiedniego Latrun, specjalizuje się wytwarzaniu tego słodkiego napoju. Wszystko miało miejsce w dziewięciuset letnim budynku (podobno Ryszard Lwie Serce trzymał tu swoje Konie) zaadoptowanym na refektarz, małą biblioteczkę i kuchnię. Zgodnie z oczekiwaniami wszystko było "po niemiecku": porządek, technologia i wykorzystanie zasobów ludzkich na najwyższym poziomie. Każdy miał swoje zadanie... I tak wysiłkiem 27 osób w ciągu 7 godzin, przy wykorzystaniu 1300 kg owoców, 540 kg cukru udało się wyprodukować 1000 butelek pysznego i zdrowego(sok był jedynie podgrzewany aby nie stracił witamin) syropu cytrynowego. Byliśmy zadowoleni z wyniku pracy, doświadczenia, rozmów z przedstawicielami innych kościołów oraz butelczyny syropu jaką otrzymaliśmy. Zdjęcia z produkcji i parę słów objaśnienia pojawią się, mam nadzieję, niebawem. 

czwartek, 19 stycznia 2012

Żydzi...

W sobotę mieliśmy spotkanie z zaprzyjaźnioną wspólnotą żydowską. Przyjechała z nimi grupa turystów z USA i Kanady, składająca się głównie z Rabinów ale też Pastorów protestanckich i kilku katolików(wszystkich ok. 20 osób). Byłem ciekaw czy tym razem ja nie usłyszę jakiś ciekawych rzeczy na temat  Polaków albo katolików. No i usłyszałem. Jeden z dwóch Rabinów z którymi siedziałem przy stole zainteresował się zdjęciem Papież Benedykta XVI'eg. Powiedział, że ten typ uwstecznia kościół m in dla tego, że przywrócił mszę po łacinie i modlitwę o nawrócenie Żydów w Wielki Piątek. Zapytał też czy we wspólnocie też taki proceder ma miejsce? Nie dostał odpowiedzi od przestraszonej siostry (która na tę okazję nawet krzyż schowała pod szkaplerz) ale ode mnie. Potrwało to chwilkę ale nie skończyło się krzykami, wyzwiskami itd czyli ok.
To, że Żydzi za katolikami nie "przepadają" to wiadomo ale zaciekawiło mnie coś innego. W ferworze argumentacji padło stwierdzenie:"Żydzi czekają na Mesjasza"... Jakież było moje zdziwienie kiedy rabin stanowczo zaprzeczył. Nie, współcześni żydzi nie wierzą w jakiegoś Mesjasza, Chrystusa, który miałby przyjść i zbawić ludzkość. To ludzkość mając do dyspozycji rozum a więc technologię, ręce a więc pracę, sama siebie zbawia, czyniąc ziemię bardziej znośnym miejscem do życia. Społeczeństwo przez i w którym człowiek dostępuje zbawienia. Idea nie nowa bo i Platon i Marks i Lenin taką mieli. Tylko czy w takim wypadku potrzebny jest jeszcze Bóg? Jest potrzebny ale tylko by jednoczyć społeczność wokół kultu.
Czym zatem jest judaizm? Kim są jego wyznawcy? Jacy są? Kim jest Izrael? Gdzie jest? Będąc tutaj ciągle odkrywamy fragmenty odpowiedzi.




środa, 18 stycznia 2012

Zima- wiosna

W Izraelu, od kiedy przyjechaliśmy, trwa zima. Spadły deszcze nawadniając spaloną latem ziemię. Moim zdaniem, z pierwszymi opadami, rozpoczęła się wiosna a nie zima. Zresztą, można porównać zdjęcia stąd do tych:













wtorek, 10 stycznia 2012

Cezarea Nadmorska

Takie fale rozbijały się o ruiny twierdzy Heroda

Mozaiki...na parkingu. Przykryte warstwą piachu marnieją...



Znak symbolizujący szczęście, pomyślność- tu przy jednej z galerii

Morze Śródziemne

Pozostałości budowli Krzyżowców

Mozaiki

Widok na ruiny


...


Fala


Zatrzęsienie muszelek :)


Ruiny



Klata jest!




Amfiteatr






Akwedukt


sobota, 7 stycznia 2012

Spotkanie u rabina...z kulturą żydowską.

Na ostatni dzień Święta Świateł- Chanuki Wspólnota została zaproszona na bankiet do zaprzyjaźnionego Rabina Berry'ego. Filip nie miał ochoty jechać, ale ja z ciekawości zabrałam się razem z Siostrami. W domu Rabina szału nie było- myślałam, że zapalenie ostatniej chanukowej świecy będzie bardziej uroczyste. Więcej było tam amerykańskiego gwaru niż podniosłej atmosfery. I w tym wszystkim poznałam amerykańską Żydówkę. Wtedy też dowiedziałam się..., no, ale może zacznę od początku:)
Wszyscy rozmawiali ze wszystkimi- jak to na bankiecie bywa. Kolorem swoich włosów wywołałam furorę i zainteresowanie amerykańskich oczu. Wtedy też jedna z kobiet zapytała mnie, skąd jestem. Na odpowiedź, że z Polski usłyszałam, że owszem, Pani X (tak ją nazwijmy) była w Polsce 2 lata temu i musi z żalem powiedzieć, że w Tym Kraju 99% społeczeństwa nie mówi po angielsku. Oczywiście, Pani X nie uważa, że wszędzie każdy musi mówić w tym języku, no ale przecież przydało by się. Najlepiej, żeby poziom był taki, jak w Izraelu- kogo się nie zapyta na ulicy, ten zna angielski. Na takie głupie argumenty nie chciało mi się nawet odpowiadać. Życzyłam jej tylko, żeby następny pobyt w Polsce był dla niej przyjemniejszy. To chyba potraktowała nasza głośna Pani X jako zaczepkę. Odparowała mi, że ona wie, że nigdy więcej do Tego Kraju nie pojedzie, że nie ma na to najmniejszej ochoty. Patrzyłam na nią zdziwiona. Następnie powiedziała mi, że ona nie lubi Polaków, z resztą, tak jak każdy Żyd. Po tym nie spodziewałam się już innych wyznań. Ale jednak...
Usłyszałam, że Polska i Polacy powinni w końcu przeprosić za krzywdy, które wyrządzili Żydom. Że nie otrzymali i nie otrzymają przebaczenia (?!) w przeciwieństwie do Niemców. Niemcy przeprosili- mają wybaczone, kochają Izrael i są w nim bardzo mile widziani. Otrzymałam też porcje opowieści o tym, jak to Polacy się bawili kiedy Żydzi umierali; jak to dostawali piękne rzeczy skradzione właśnie Żydom, ah, i jeszcze jak to Polscy żołnierze strzelali i mordowali Żydów. Amerykańska Pani X gadała jak najęta, nawet nie chciała słuchać słów oporu.
Czułam się strasznie, tyle kłamstw powiedzianych z nienawiścią i wyższością w głosie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć ryczącej na mnie Pani X. Starałam się w wzburzeniu zachować jako taki spokój i oznajmiłam jej, że się nie mogę zgodzić z niczym, co powiedziała. Pani X patrzyła na mnie tępo...po czym odeszła zabawiać swoją osobą innych gości.
...

czwartek, 5 stycznia 2012

Święta, Święta...

Do tej pory nie opisaliśmy, jak spędziliśmy świąteczny czas...
Tak więc zamiast Wigilii był bankiet a zamiast ryby- foie gras. Muszę przyznać, że przysmażone, podane z sosem i rukolą nawet smaczne, ale i tak marzyliśmy o uszkach, barszczu i czymkolwiek, co z morza:) O 1:30 w deszczu ruszyliśmy do Betlejem na "Mszę Pasterzy". Było naprawdę miło.
Następnego dnia- w niedzielę- strasznie dużo ludzi zjechało się do Domu Wspólnoty na świąteczny obiad. Może dlatego przy stole spędziliśmy prawie 4 godziny :) Zdjęcie zamieszczę później:)


Po Świętach wybraliśmy się do Jerozolimy. Był piękny dzień, w sam raz na odkrywanie "tanioszkowatych" sklepów na głównej ulicy stolicy Izraela. Był to równie dobry dzień na zwiedzenie Kościoła św. Anny i przyległej do niego ewangelicznej sadzawki Betesdy. Przy niej to człowiek chromy od 38 lat czekał na uzdrowienie. Później została tam zbudowana bizantyjska bazylika, a jej ruiny robią ogromne wrażenie.
Znaleźliśmy także inne, ciekawe miejsce. Na dachu Bazyliki Grobu Pańskiego, w kaplicy ormiańskiej- a w gruncie rzeczy pod nią- znajduje się cysterna, z której czerpano wodę podczas budowy Bazyliki. Niesamowite, bo w jednym momencie jest się na dachu Bazyliki a za chwilę zupełnie pod nią. Cysterna jest całkiem ciekawa, można sobie w niej pośpiewać i słuchać, jak echo niesie nasz głos :)
Byliśmy jeszcze standardowo w samej Bazylice, pokręciliśmy się po suku, zaszliśmy też pod Ścianę Płaczu.



Kilka obrazów spod Ściany Płaczu
Tu chłopiec obchodzący swoje Bar Micwa






Jerozolima- centrum świata



Sadzawka Betesda i przyległe do niej ruiny Bazyliki bizantyjskiej


(jedna z cystern Bazyliki)




Filip przy Bramie Damasceńskiej


Policja izraelska- konie i buty w ostrogach :)