środa, 25 grudnia 2013

Betlejem.

Skoro Betlejem to najpierw życzenia:

Błogosławieństwa Bożego i opieki Matki Bożej (nie tylko na ten szczególny czas), wzrastania w każdym z was Wiary, Nadziei i Miłości, pogody ducha, wszelkiej pomyślności a przede wszystkim RADOŚCI z tego, że w Betlejem narodził się Bóg- człowiek!

Aż wstyd napisać, że na Mszę w Betlejem zaspaliśmy.  Dobrze, że mogliśmy być na niej 2 lata temu, przynajmniej nie jest nam aż tak żal. Wszystkie przygotowania przedświąteczne ale i samo nagromadzenie celebracji liturgicznej nas trochę wymęczyło. Do tego wczoraj przyjechała do nas grupa studentów z Denver, i choć fajnie jest poznawać nowych ludzi, to jednak trzeba przyznać, że czasem i to trochę męczy. Więc tyle tytułem naszego usprawiedliwienia. Dzisiejszy dzień jest bardziej luźny- Msza, aperitif, obiad, i czas na to, żeby na chwilę odetchnąć.

Za to do Betlejem wybraliśmy się w zeszły czwartek. To był długi dzień, bo zaczął się ok. 10 w Betlejem a zakończył około 22 godziny w Jerozolimie. Zaczęliśmy od najważniejszego, czyli Groty Narodzenia Pańskiego. Razem z procesją franciszkańską mogliśmy wejść do niej bez kolejek i zając się modlitwą- przygotowaniem do dzisiejszego święta. Później zobaczyliśmy jak się mają prace renowacyjne w Bazylice ( całe szczęście, że się w ogóle zaczęły, bo dach już strasznie przeciekał). Dalej poszliśmy do Groty mlecznej, a dalej to już na bardziej przyziemne przyjemności. Przewodnik Lonely Planet, chyba najbardziej kultowy z przewodników, zaprowadził nas w podziemia arabskiej knajpy. Było fajnie, smacznie i w miarę tanio. Tam dowiedzieliśmy się gdzie jest najlepsza fajka wodna w mieście. Musieliśmy przejść kawałek drogi, ale było warto. Znowu znaleźliśmy się w miejscu bardziej dla lokalsów. A fajka była naprawdę bardzo dobra ( o wiele, wiele lepsza niż te proponowane przy samym Placu Żłóbka- bez porównania!). Dalej, na 18, zjechaliśmy do Jerozolimy na wykład Księdza Wróbla (sprawdźcie sobie publikację dostępną w tym linku) o Antyewangelii zawartej w nauczaniu rabinów w kontekście polemiki Kościoła i Synagogi. Wykład był naprawdę interesujący, może nawet pokusimy się jakoś niedługo o jego streszczenie. Sam Ksiądz okazał się miłym człowiekiem, a co ważne- bardzo wyważonym i opanowanym. Temat jego prelekcji był nieco kontrowersyjny, i to wcale nie tylko dla przedstawicieli judaizmu, którzy znaleźli się na sali. Ale ze wszystkich pytań wybrnął naprawdę dobrze, nie wpadając w żadne skrajności. A później...jechaliśmy jeszcze na koncert muzyki klezmerskiej (http://www.bac.org.il/event/msaa-bzmn-al-mvsykt-hanshmha-haashknzyt). Brzmiało starą Polską. Krakowski Kazimierz jeszcze czasami troszkę tak brzmi. Muzycy zrobili bardzo fajną rzecz- na postawie starych nagrań, a właściwie samych fragmentów, odtwarzali cały utwór zachowując jego oryginalne brzmienie. Niestety, nie mogę ich nigdzie znaleźć na youtubie. Później...zmordowani wróciliśmy do domu. Jak na jeden dzień to i tak dużo.


P.S. Zdjęcia dojdą później. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz