piątek, 21 października 2011

Pośrodku niczego...

Wylądowaliśmy o 13 w Ovdzie, która znajduje się na pustyni Negew. I od tego momentu rozpoczęły się problemy. W czasie kontroli paszportowej nie zastosowałem się do własnych zasad i zdradziłem ze znajomością j. angielskiego. Dodatkowo oświadczyłem, że jeszcze nie wiem ile zostanę w Izraelu bo jadę na wolontariat. Bardzo niemiła pani z okienka rzuciła mi mordercze spojrzenie i zabierając paszport kazała czekać. Nagle pojawiła się jeszcze bardziej niemiła Żydówka, z którą poszedłem do biura przesłuchań. Za chwile dołączyła do mnie Marta- wrobiona w znajomość ze mną przez dwóch żydów z którymi poznaliśmy się w samolocie. Zaczęły się pytania o to po co, na co, do kogo, z kim, za ile przyjechaliśmy, gdzie się urodziliśmy, jak długo się znamy i ile pieniędzy mamy. Ręce nam się trzęsły ale w końcu, po 40 min, zostaliśmy puszczeni. Bardzo niemiła pani ostrzegła nas przed wyjściem, że albo wyrobimy wizę dla wolontariuszy albo... Baliśmy się tym bardziej, że lotnisko znajduje się na terenie bazy wojskowej oddalonej o kilkanaście kilometrów od głównej drogi. Z trudem załatwiliśmy sobie podwózkę- wczoraj nic nie jeździło bo było święto.
Poprzednią noc spędziliśmy na plaży Morza Czerwonego w Ejlacie. Teraz jesteśmy już w Be'er Shev'ie u Państwa Meyer, poznanych przez CouchSurfing. Za chwile czeka nas Szabatowa kolacja w stojącym jeszcze przed domem Suku (pozostałości po zakończonym wczoraj Święcie Namiotów- Sukkot). Jest miło. Ale jeszcze długo będziemy pamiętać te trudne chwile spędzone pośrodku niczego.

1 komentarz:

  1. No to pierwsze koty za płoty. Cieszę się, że już jesteście w Ziemi Swiętej. Przesłałem wam kilka adresów, które mogą się przydać któregoś dnia. Będę śledził na bieżąco wasze voyges. Dzięki za informację o blogu i do usłyszenia lub przeczytania.
    Marcin

    OdpowiedzUsuń