poniedziałek, 24 października 2011

Bethlehem


Betlejem nocą.
Za nami Bazylika Narodzenia Pańskiego, przed nami Minaret, z którego Muezin nawołuje do modlitwy 5 razy dziennie.
(Nagranie pojawi się później:)


















W sklepie z arabskim temperamentem, włoskim językiem i...polskim sercem.
U Ronniego.



Jest i Lemonada!


Co by tu zjeść?;)


Wyrównaj do środka
szyld koszernego McDonald'sa



Rozpoczęliśmy kolejny etap podróży. Judea- przez którą jechaliśmy- jest pięknym regionem: zieleń, kaskadowo rosnące gaje oliwne i wkomponowana architektura dają miłe wrażenie.
Jerozolimę widzieliśmy jedynie przelotem- przywitała nas kontrolą na dworcu autobusowym i koszernym McDonaldem. Niestety tylko tyle, w całym pośpiechu, mogliśmy zobaczyć.
Arabskim autobusem, omijającym check pointy przy murze, dotarliśmy na obrzeża Betlejem. Tam hałaśliwy taksówkarz, wcale nie pytając, czy chcemy, zapakował nasze rzeczy do auta i zawiózł w samo centrum miasta- tuż przy Bazylice Narodzenia Pańskiego (jak się później okazało, naliczył nam podwójną stawkę).
Czekając na pewną Polkę poznaną przez CS prażyliśmy się w słońcu, obserwując codzienny rytm Betlejem- gwar i krzyki Arabów, pałętających się turystów w bejsbolówkach, hałas klaksonów używanych nader często, zachwalanie przez sklepikarzy ceny swoich wyrobów ("Dobra cena!"), nawoływanie do modlitwy z minaretu.
Kolorytu wczorajszego dnia nadali poznani ludzie- polka Beata z mężem Johnnym, którzy zabrali nas na Pole Pasterzy i "najlepszy z najlepszych" palestyński obiad. Poznaliśmy także Ronniego- szychę Betlejem- a przez niego także parę innych osób (Marcin !- Ronnie ma teledysk! I bardzo ucieszył się z przesyłki:)
Wieczorem poznaliśmy kolejne smaki miasta: świeżo wyciśnięty sok z granatów z przydrożnego straganu i lemoniada z miętą to nasi faworyci:) Pyyyychhhhaaaaaaaaa!
Tak, pełni wrażeń, wróciliśmy do miejsca naszego noclegu- do Sióstr Miłosierdzia. Trzech, przemiłych Sióstr z którymi ledwo się komunikujemy, ponieważ ich angielski do angielskiego jest ledwo podobny.
Ciesząc się tym wszystkim, myśleliśmy już o tym, co jeszcze nieoczekiwanego nas spotka na Tej Ziemi.


12 komentarzy:

  1. Marta robi lepsze zdjecia od Ciebie. Ta obcieta dlon, toz to skandal! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Ronnie sie ucieszył. Bardzo serdecznie go ode mnie pozdrówcie i powiedzcie, że jeszce tam wrócę

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę słońca,u nas niestety zimno.Z siostrami na pewno bym się dogadała,buziaki jola

    OdpowiedzUsuń
  4. Marcin- Ronnie'go pozdrowimy!
    Pani Jolu- dziękujemy za pilne śledzenie bloga :)
    RadaZ- przecież to wiadomo!

    Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmmmm koszerny Mc .... pewnie olej filtruje się tak sam, więc na bank dostałbym pracę w Izraelu ...... może do Was dołączę :P:P:P

    Jasza :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podejrzewam Kuba, że w koszernym Mc są specjalne zasady naboru...wiesz, obrzezanie i te sprawy :P

    OdpowiedzUsuń
  7. tak, na bank do CV musisz zamiast zdjęcia twarzy dołączyć zdjęcie fifola :P
    Jasza

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam w sklepie u Ronniego Tabash'a. Prawdziwy arabski kupiec. Na początek zaserwował nam swój występ (Watykan, beatyfikacja JPII), a potem był handel. Jeden z chwytów marketingowych: "Duży ksiądz - duży rabat, mały ksiądz - mała cena". Kolejny: "To nie są ceny dla przyjaciół, to są ceny dla rodziny". Rzeczywiście, było tanio i serdecznie. H.W.

    OdpowiedzUsuń
  9. Byłam w sklepie u Roniego. Fakt, jest tanio, przyjazna atmosfera, ale moim zdaniem Roni coś pali/bierze. Jest nazbyt euforyczny. Może się mylę, ale takie jest moje wrażenie z kontaktu z nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Anonimowy- Ostrożnie z osądami, szczególnie po jednorazowym spotkaniu i ludzi z zupełnie innej kultury. Jeżeli już rzucasz jakieś oskarżenia pod czyimś adresem to warto by było się podpisać; przecież jako "anonimowy" możesz powiedzieć wszystko. Rozumiem, że to tylko wrażenie, ale ktoś na Twoim wrażeniu może zbudować opinię o Ronim, i to negatywną. Poza tym, ta "euforia" i "otwartość" to pewien element przynależący do handlu, ale to z kolei moje wrażenie.

      Usuń
    2. Również znam Ronniego, a także Georga, który ma sklep spożywczy kilka metrów dalej (świetne ceny!). Byłam tam kilka razy, również wieczorem. Widziałam, jak bardzo są zmęczeni całodzienną pracą. Była chwila na rozmowę. Żadnej euforii i żadnej depresji. Obaj mówią dobrze po polsku.

      Usuń
  10. Cześć
    Czy ktoś z Was zna namiary na Ronniego.
    Za dwa tygodnie jedziemy do Izraela i nie mogę go namierzyć.
    Za maila byłbym wdzięczny
    Moje namiery to grzska@onet.pl

    OdpowiedzUsuń