niedziela, 27 listopada 2011

Niemiecka gra...

Na szczęście tylko planszowa :) Początkowo nic nie rozumiałam z tłumaczenia Ojca, ale z jego drobną pomocą wygrałam. Ojciec i Gisi śmiali się, że mamy żydowskie natury...- jak najkorzystniej dla nas, kogoś przekupić:) Gra polegała na budowaniu wsi i miast , przy najlepszym dla nas układzie. Do tego bardzo dobra herbata z imbryczka i makowiec:) Ah, no i ogień w kominku :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz